W trakcie malowania szafek kuchennych

Znacie ten problem? Coś jest w bardzo dobrym stanie technicznym, ale w brzydkim/niepasującym/niemodnym kolorze ale szkoda to wyrzucić albo usunąć? My po odświeżeniu własnymi rękami mieszkania mieliśmy taki problem z kuchnią i toaletą.

W kuchni były 15-20-letnie pomarańczowo-beżowe płytki w dobrym stanie i 5-6 letnie meble po poprzednich właścicielach - zrobione przez fachowca ze świetnych komponentów, ale w kolorze soczystej ciepłej limonki... Podczas, gdy reszta odremontowanego mieszkaniu skąpana jest w bieli i szarościach. Trochę jak kwiatek przy kożuchu. 

kuchnia przed pomalowaniem farbą do renowacji

 

Nie mieliśmy już pieniędzy ani czasu, żeby wymienić w kuchni meble czy płytki, ale gdzieś kiedyś słyszałam o farbie, którą można te elementy pomalować. Mąż był jednak sceptyczny i zabronił mi tam "grzebać".

Na szczęście niebawem wyjeżdżał na 3 dni na staż sportowy i nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała odpowiedniej farby w internecie, cichcem nie wysłała dzieci do dziadków i nie zabrała się do turbo intensywnej roboty.

 

 Z kilku rodzajów farb wybrałam taką, która nada się jednocześnie i do płytek i do podłóg i do frontów szafek. Chciałam mieć jak najmniej niewykorzystanych resztek farby i możliwie dużo zrobić za jednym razem. Wybór padł na poniższą farbę V33 i nie jest to reklama ani post sponsorowany:




 FARBA RENOWACYJNA V33 Podłogi i Schody 2 L

WYSOKA ODPORNOŚĆ - TECHNOLOGIA CERAMICZNA

Bezpośrednio na parkiety, panele, płytki podłogowe. Wysoka odporność na ścieranie

Farba przeznaczona do stosowania na podłogi i schody, nowe i używane, z następujących materiałów

  • lakierowane lub malowane drewno, laminaty
  • płytki podłogowe, gresowe, emaliowane, terakota
  • twarde kamienie naturalne: marmur, granit
Nie należy jej stosować na płytki podłogowe w kabinach prysznicowych.

 Uznałam, że najlepiej kuchnię zrobić w kolorach reszty mieszkania, by dopełnić wrażenia harmonii i spójności. Najpierw w programie graficznym zrobiłam sobie małą symulację, jakby to wyglądało, jakie kolory dobrać.


Następnie kupiłam na Allegro farbę renowacyjną w kolorze Biały Pieprz (taka jasna szarość) z zamiarem pomalowania frontów oraz podłogi oraz kolor Biały - na płytki ścienne. Po jednej puszce z każdego koloru. Do koszyka dorzuciłam też taśmy malarskie - dla zabezpieczenia elementów, które nie były malowane i blatów. Dwie farby kosztowały mnie łącznie ok. 300 zł.

Na stanie miałam już mały wałek, który później posłużył mi do malowania.

1. Przygotowanie powierzchni - i to jest ten element, którego nie można zrobić po łebkach. Płytki i fronty muszą być odtłuszczone i odpylone i najlepiej pozbawione też osadu z kamienia. 

Fronty nie dość, że były limonkowe i oczobijne to jeszcze wykończone na wysoki połysk - trzeba było je najpierw porządnie zmatowić papierem ściernym o średniej gramaturze. Mam nadzieję, że wasze fronty są matowe i nie wymagają ścierania, bo ja ten zielony pyłek jeszcze długo znajdowałam w dziwnych zakamarkach... Po zmatowieniu można było brać się do mycia.

Kupiłam w markecie budowlanym ostry odtłuszczacz (podobno super jest Hap Win Fugi, ale nie miałam gdzie stacjonarnie kupić, a było za późno, żeby zamówić przez internet). Preparat z marketu okazał się taki sobie, więc w kolejnym myciu poprawiłam roztworem wody z Domestosem (uwaga na opary!!!). Na koniec kilka razy samą wodą, żeby nic na płytkach nie zostało. Tak umyłam porządnie płytki podłogowe. 

Płytki ścienne i fronty umyłam zwykłym płynem do naczyń i potem jeszcze samą wodą, żeby nie zostały resztki płynu. Po wyschnięciu na wolnym powietrzu można było się zabrać do dalszej roboty.

I tu przestroga - przyglądajcie się, czy zakupione materiały są fabrycznie zapakowane. Ja w tm pędzie nie zauważyłam, że puszka białej farby była wcześniej otwierana i otrzymałam farbę de facto używaną - miała wyłamane miejsce otwierania puszki i grudki na wieczku. Niestety nie miałam czasu tego reklamować, napisałam jedynie informacyjnie do sprzedawcy, który w sumie nie wykazał zainteresowania sprawą. Pozostało trzymać kciuki, żeby farba trzymała względną trwałość po nałożeniu.

 


2. Po rozmieszaniu farby i dodania środka utrwalającego z saszetki pod wieczkiem (!!!) można było zacząć malowanie. Zaczęłam od frontów. Tu kluczowe jest malowanie danej warstwy takimi samymi ruchami, czyli albo góra-dół, albo lewo-prawo. Inaczej mogą powstać smugi brzydko widoczne pod światło. Zabezpieczyłam uchwyty taśmą malarską, ale ostatecznie je wykręciłam. Zdarzyło mi się chlapnąć na lodówkę, ale pomogło natychmiastowe przetarcie plamki wacikiem zwilżonym w spirytusie (alkoholu). Do malowania frontów użyłam niewielkiego wałka.



3. Czas na płytki ścienne. Musimy się pozbyć gniazdek, trzeba je wykręcić. Tu zaczęłam od okna stopniowo cofając się do drzwi wejściowych. Najlepiej malować całe płytki pasami i nie zostawiać jednego paska na płytce - szybko zaschnie i będzie się odróżniał grubością od sąsiedniej nowszej warstwy na tej samej płytce. Mi się najlepiej sprawdziło malowanie od fugi do fugi zaczynając od najwyższej płytki, schodząc kolejno do tych niżej położonych. Fugi malujemy tą sama farbą jednocześnie z płytką. Ja najpierw próbowaąłm je malować mniejszym pędzelkiem, ale po 1. - za dużo roboty,a  po 2. - jak gdzieś wyjechałam, to na krawędzi płytki zostawał widoczny pasek tej "wyjechanej' farby. Zatem jedziemy wałeczkiem po całości, płytka po płytce.


Farba zasycha dość szybko. Pilnujemy, żeby za każdym razem nakładać mniej więcej równą warstwę i nie wracać się 3 płytki do tyłu,żeby gdzieś poprawić bo nowa warstwa kładziona na taką w połowie zaschniętą powodowała powstawanie takiej porowatej powierzchni. Więc poprawiamy na bieżąco i uważamy na zacieki. Przydaje się bardzo kratka do puszki z farbą, żeby odsączyć nadmiar, albo kuweta też z kratką.

Płytki ścienne - pierwsza warstwa
 

4. Podłoga. Tak samo - jechałam od okna cofając się w kierunku drzwi. Pracuje się niestety na kolanach. Przy jasnym kolorze farby jak mój zapomnij o założeniu ciemnych dresów. Ciemne kłaczki, których trudno uniknąć lubią się przyklejać do świeżej farby. 

Malowanie płytek podłogowych

 

Tak minęła mi pierwsza warstwa na tych trzech powierzchniach. Kilkanaście godzin pracy. Farba na szczęście nie ma duszącego zapachu, pracowałam przy uchylonym oknie (uwaga na małe owady i paprochy niesione przez wiatr!). 

Czynności powtarzałam kilkukrotnie.

Na fronty i płytki podłogowe dałam łącznie 3 warstwy farby, a na podłogę cztery. Przy czym ściana za szafkami nie jest pomalowana. Nie byłam w stanie sama zdjąć tych wiszących, odsunęłam tylko dolne rzędy. Szafki są tak solidne, że spokojnie doczekaj prawdziwego remontu za te +/- 10 lat.







EFEKT PO ROKU - czy było warto malować meble i płytki farbą do renowacji? Czy to się opłacało?


Tak. Warto i opłacało się. Zdawałam sobie sprawę, że warstwa farby nie zastąpi "szkliwa" kafelków/płytek, że będą ryski. Niemniej efekt tak dalece przebija pierwotną wersję, że bez wahania pomalowałabym wszystko jeszcze raz.

Jedyna rzecz, którą bym może (moooże) zmieniła, to wybrałabym o ton ciemniejszą farbę na podłogę, ale i tak przy dwójce niezbyt pedantycznych  przedszkolaków w domu nie jest źle ;-)

Za ok. 300 zł mam ładną kuchnię, w kolorach, które pasują do reszty mieszkania, a że kuchnia jest widoczna od razu, jak się wchodzi do mieszkania, to cieszę się, że wygląda harmonijnie i na pierwszy rzut oka NIE WIDAĆ, że to było malowane ("A ta kuchnia nie była kiedyś zielona? Robiliście jednak remont?" itp.).

Pomalowane farbą do renowacji kafelki na ścienianie nie mają żadnych uszkodzeń czy odbarwień. Trochę się obawiałam, czy nie zostaną na nich plamki od chlapnięcia sosem pomidorowym przy kuchence, ale nie ma ani śladu. Płytki ścienne wyglądają jak na drugi dzień po malowaniu:

 


Płytki podłogowe mają kilka rysek - a to spadł nóż na sztorc, a to ktoś przepchnął trochę stół, pod którego nogą był jakiś twardszy okruszek i powstała ryska. Stołki kuchenne i nogi stołu mamy podklejone filcem, który zapobiega takim sytuacjom. Zostawiłam sobie wiaderko z resztą farby i raz na kwartał (dobra, raz na kilka, jak mąż mi marudzi) podmalowuję miejscowo taki oprysk pędzelkiem/gbeczką wieczorem, żeby przez noc przeschło i tyle.

 




 

Jeśli masz meble, płytki czy schody w dobrym stanie technicznym, ale ich kolor Ci do niczego nie pasuje/jest okropny/nie masz wolnych pieniędzy i nerwów na remont/żyjesz w duchu less waist - maluj i dawaj znać, jak poszło :-)




Brak komentarzy: