Dziś kolejna część posta na temat szycia sukni ślubnej, zapraszam zainteresowanych:)
Jeśli mamy już w głowie koncepcję, jak nasza suknia ślubna ma wyglądać (najlepiej sobie naszkicować co i jak ma wyglądać i robić notatki), może mamy też przymierzone już jakieś gotowe modele i wiemy, w jakim kroju nam dobrze, pozostaje przygotować wykrój poszczególnych elementów.

WYKRÓJ SUKNI ŚLUBNEJ


Wykroje (tu nie będę odkrywcza) znajdziemy choćby w Burdzie, chyba najbardziej flagowym miesięczniku z wykrojami. Wykroje sukien ślubnych są najczęściej w marcowych numerach Burdy. Wiele archiwalnych numerów można kupić na Allegro czy eBay, warto też napisać do redakcji Burdy i zapytać o dostępność danego archiwalnego numeru.
Moja suknia miała być w zamierzeniu klasyczną sukienką-mgiełką, bez udziwnień.  Suknię uszyłam bazując w zasadzie na jednym wykroju i informacjach wyszukanych w sieci. Nie obyło się bez przejrzenia każdego posiadanego numeru Burdy - i nie tylko z wykrojami sukien ślubnych, ale sukienek w ogóle, aby znaleźć odpowiedni wykrój na gorset i dół. Nie lubię sukien dwuczęściowych, wydają mi się jakieś takie... przestarzałe? Mam na myśli kombinacje typu: osobny sznurowany gorset i osobna spódnica. Taki zestaw ślubny kojarzy mi się z latami 90-tymi: sukniami ślubnymi ze sztywnej "bezowatej" błyszczącej i szeleszczącej jak jeż w liściach tafty i sznurowanym z tyłu gorsetem, który wygląda jak zawiązane łyżwy. Zupełnie nie moja bajka. Wiedziałam, że moja sukienka będzie jednoczęściowa,  a nie dwuczęściowa i możliwie prosta. Osobnym elementem będzie tylko obszerna halka do sukni. 

Szkic mojej sukni ślubnej





HALKA SUKNI ŚLUBNEJ


Halkę uszyłam na cienkiej, śliskiej satynie (żeby nie oklejała nóg), satyna na podszewkę halki została skrojona z połowy koła. Do halki doszyte zostały falbany z bardzo sztywnego tiulu, warstwowo, wszystkie zostały przymarszczone podczas doszywania do satyny, czyli "podszewki" halki. Chciałam uniknąć koła w sukni, bo jakoś mi się kojarzyło z dzwonkiem, który sztywno buja się przy każdym ruchu, nie wygląda miękko i zwiewnie. Postawiłam na konstrukcję halki opartą na samych falbanach ze sztywnego tiulu. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że małe koło (nie o średnicy halki, tylko takie naprawdę małe sprawdziłoby się w mojej sukni, ponieważ  falbany halki nieco majtały mi się niestety przy nogach;)

Ile falban trzeba wszyć? Zależy, na jak dużej objętości nam zależy.

 Im więcej falban i im bardziej je zmarszczymy, tym większa objętość halki i samego dołu sukni.


Każda falbana to prostokąt. Musi być zmarszczona podczas doszywania do halki z satyny - ja nie tyle marszczyłam, co układałam w zakładki/kontrafałdy/harmonijkę. Na dole każdej falbany uszyłam tunel, w który została wsunięta żyłka (wędkarska). Żyłka dodatkowo unosiła falbany i powodowała, że nie nakładały się na siebie, były puszyste i dodawały halce objętości.

Poniżej najprostszy schemat, według którego można uszyć halkę taką jak moja. Inspiracji do uszycia halki szukałam na eBay. A zatem - jak uszyć halkę do sukni ślubnej?

Wzór tiulowej halki z eBay - tutaj 8 falban (8 warstw tiulu)

Schemat szycia halki do sukni ślubnej


Obrazek jest maksymalnie schematyczny, ale pokazuje, w jaki sposób warstwy zostały uszyte. Halka narysowana szarym kolorem to satyna wykrojona z połowy koła - najzwyklejsza halka, której zadaniem było po prostu oddzielanie nóg od falban halki i sukni. Do halki z satyny (kolor szary na schemacie) doszyłam poziomo biegnące paski (prostokąty) falban (kolor niebieski na schemacie). Falbany trzeba obficie zmarszczyć układając tiul w harmonijkę. Falbana na samej górze jest najdłuższa (musi biec prawie od talii do ziemi) ale też nie może być zbytnio zmarszczona, żeby nie poszerzać bioder. Im niżej falbana jest uszyta tym ma więcej centymetrów w obwodzie (A) i mniej centymetrów w szerokości prostokąta, czyli długości do ziemi (B). Czerwoną linia na falbanach zaznaczyłam, że trzeba zmarszczyć, a pomarańczową na dole - że należy wszyć tam na koniec żyłkę.

W mojej halce było 6 warstw falban ze sztywnego tiulu. Zostały wszyte co ok. 25/30 cm na różnych wysokościach i każda z nich sięgała do ziemi. Marszczenie mniej więcej 1:3 - czyli długość falbany musi być odpowiednio ok. 3 razy większa niż obwód halki w miejscu doszycia falbany. Ostatecznych poprawek w halce dokonałam już po uszyciu całej sukni (żeby halka nie wystawała spod sukni i nie była zbyt szeroka względem obwodu sukni.

Halkę uszyłam jako pierwszą, przed suknią. W ten sposób posłużyłam się potem halką jak rusztowaniem, układałam na niej suknię podczas szycia i upinania warstw spódnicy.

Halka nie może sięgać do samej ziemi, żeby się o nią nie zabić ;)

GORSET/GÓRA SUKNI - WYKRÓJ


Bazując na swoim szkicu i pozbieranych w folderze wzorach gorsetów z internetu znalazłam w Burdzie wzór góry letniej co prawda sukienki, która najbardziej odpowiadała moim wyobrażeniom o idealnej dla mnie górze sukni - mowa o modelu 120 z numeru Burda 7/2010:

Wykrój ten zmodyfikowałam: ramiączka zmieniłam na niemarszczone, proste (ale nie typu spagetti), pogłębiłam tył gorsetu, dekolt z tyłu przy zapięciu. Nie chciałam kroju empire, zatem białą część na szkicu przedłużyłam aż do miejsca poniżej talii. Chciałam, żeby góra sukni była obficie marszczona w biuście (aby zrównoważyć szeroki dół) i przylegająca w talii, zapinana z tyłu pośrodku pleców (a nie z boku) na kryty zamek błyskawiczny - takie rozwiązanie wydało mi się najbardziej schludne i niewidoczne, gładkie. Gorset (górę sukni) uszyłam z kilku modułów, chciałam przemycić tu tzw. princess seams, które ładnie modelują talię. Talia wygląda wówczas na smuklejszą. Aby gorset/góra sukienki ładnie otulała talię należało wszyć do niego (w tuneliki w szwach gorsetu) fiszbiny.

Podszewkę gorsetu stanowiła bawełniana satyna (ta sama, z której potem uszyłam dół sukni pod tiulem). Na podszewkę naszyłam ostatecznie kilka warstw cienkiego tiulu, tego samego, który doszyłam na dole sukni (żeby suknia była jednolita kolorystycznie).


Pionowe przeszycia na gorsecie optycznie wyszczuplają talię.


DÓŁ SUKNI (SPÓDNICA) - WYKRÓJ


Dół mojej jednoczęściowej sukni ślubnej to bawełniana satyna cięta z 3/4 koła i na to kilka warstw marszczonego gęsto cienkigo tiulu, który nie został krojony z koła. Były to po prosu pasy zmarszczonej tkaniny doszytej warstwami do spódnicy z satyny w pasie poniżej najwężśzego miejsca w talii. Do tego właściwie nie potrzebowałam wykroju. Tutaj najważniejsze było oszacowanie jakiej szerokości powinna być tiulowa tkanina. Trzeba było uwzględnić tutaj długość od pasa - góry sukni do podłogi (+ wysokość obcasów w butach ślubnych) oraz szerokość, objętość halki. Udało mi się znaleźć cienki, lekki tiul o szerokości ponad 250 cm, więc nie było problemu, żeby dół sukni był odpowiednio rozłożysty i przykrył obfitą halkę.

Wierzchnia warstwa tiulu, aby ładnie falowała i stworzyła wrażenie mgiełki była najbardziej zmarszczona. Ostatecznych korekt długości wierzchu sukni (czyli warstw cienkiego tiulu) dokonywałam już na samym końcu, kiedy suknia była skończona.


W następnym poście na temat szycia sukni ślubnej pokażę zdjęcia pokazujące sam proces szycia.


4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniała suknia! też planuje sama uszyć swoją ślubną, zobaczymy co z tego wyjdzie ;) Kiedy 3 część? :D

    OdpowiedzUsuń